Translate

sobota, 11 maja 2013


Nerwowo zakładam kosmyk swoich włosów i szybko łapię za klamkę. „Teraz albo nigdy”- mówię sobie w myślach i wchodzę do środka, a zaraz za mną Adam. Profesor Krajewski siedzi przy swoim biurku i przerzuca stertę kartek. Wygląda, jakby czegoś szukał. Staję przy kozetce, na której leżałam ostatnim razem. Rozglądam się po gabinecie. Wracają do mnie wszystkie wspomnienia. Stół, krzesło, leżanka… Wszystko przypomina mi o dniu, kiedy dowiedziałam się, że zostało mi pół roku życia. Czuję nieprzyjemny ucisk w żołądku. Adaś podchodzi do mnie i delikatnie gładzi mnie po plecach. Jego dotyk uspokaja mnie nieco. Jak dobrze, że jest tutaj ze mną.
- Pani Niesiołowska – Lekarz wstaje zza biurka i zmierza w moim kierunku. Mój żołądek znowu wykonuje salto. Nic nie mogę wyczytać z jego twarzy. Wygląda tak samo jak ostatnio. Ma może jedynie większy zarost. – Cieszę się, że panią widzę. – Wyciąga rękę w moim kierunku, którą od razu ściskam. – Miałem nadzieję, że pani tu wróci.
- Ja również się cieszę, panie profesorze. – Odpowiadam nieśmiało.
- Panie Niesiołowski. – Wita się z moim mężem.
- Witam, profesorze. – Mówi Adam.
- Proszę, niech państwo usiądą. – Podążamy wolno za profesorem i zajmujemy miejsca na drewnianych krzesłach, które znajdują się naprzeciwko niego. – Rozumiem, że zdecydowała się pani na chemioterapię. – Wpatruje się na mnie zza okularów o grubych, brązowych oprawkach. Jego wzrok jest tak przenikliwy, że czuję suchość w gardle i ledwo udaje mi się wydobyć słowo.
- Tak. – Odpowiadam cicho.
- To dobrze… - Bierze do ręki jedną z teczek, zagląda do środka i wyciąga z niej wydrukowaną kartkę na której stawia pieczątkę ze swoim nazwiskiem. – W takim razie nie ma na co czekać. Zgłosi się pani z tym do siostry oddziałowej. – Podaje mi tę samą kartkę, którą przed chwilą wyjął z teczki. – Ona się panią zajmie.
- Dobrze. – Unoszę się z krzesła, a zaraz za mną Adam.
- Zanim państwo wyjdą, muszę coś powiedzieć.
- Tak? – Pyta Adaś.
- Na pewno zdaje sobie pani sprawę ze skutków ubocznych chemioterapii. – Kieruje swój wzrok na mnie. – Muszę jednak państwa o nich poinformować… - Kiwam głową i łapię go mocno za rękę. – Oczywiście każdy pacjent reaguje inaczej na chemię, jednak musi być pani przygotowana na nudności, wymioty, wypadanie włosów, utratę apetytu, zaparcia, biegunki.. – Mam wrażenie, że to wyliczanie nigdy się nie skończy. Z każdym kolejnym skutkiem ubocznym wymienionym przez profesora, czuję się coraz gorzej. Nie chcę, żeby Adam wysłuchiwał tego wszystkiego. Boję się, że przez to wszystko może mnie zostawić.
- … Zmęczenie, zmiany na skórze i paznokciach… To chyba na tyle – Kończy lekarz. – Oczywiście musi się teraz pani oszczędzać i zdrowo odżywiać.
- Dobrze, profesorze. – Odpowiada stanowczo Adaś. – Zajmę się wszystkim.
- Pewnie się pani cieszy, że ma tak opiekuńczego męża. – Uśmiecha się lekarz.
Unoszę wzrok do góry, żeby spojrzeć na Adama. Kiedy nasze oczy spotykają się, od razu spuszczam głowę na dół. Czuję wstyd. Biegunka, wymioty, zaparcia… Czy profesor naprawdę musiał mówić o tym wszystkim przy moim mężu?
- Tak. – Przerywam ciszę, jaka zapadła po pytaniu Stefana Krajewskiego. – Bardzo się cieszę. 

niedziela, 5 maja 2013


- Jesteś gotowa? – Adam odpala silnik swojego Cadillaca i mocno ściska moją dłoń. Czuję nieprzyjemny ucisk w żołądku, dlatego chwytam za rękę męża i kurczowo ją obejmuję. – Cały czas będę przy Tobie. – Mówi spokojnym głosem i odjeżdżamy spod domu, kierując się w stronę szpitala. Odwracam głowę do okna i obserwuję ludzi, którzy beztrosko przechadzają się po mieście, ani na chwilę nie puszczając Adasia. Czuję jego wzrok na sobie, jednak nie mam odwagi spojrzeć na niego. Nie odzywamy się do siebie, a w samochodzie nie gra muzyka. Ta cisza sprawia, że w mojej głowie pojawia się tysiące myśli. Chciałabym otworzyć drzwi i zacząć biec w przeciwną stronę. Znaleźć się jak najdalej od szpitala, lekarzy i wszystkich zmartwień. Wrócić do swojego dawnego, idealnego świata. Ale czy to w ogóle możliwe? W głowie powtarzam sobie, że muszę być silna i walczyć. Zerkam ukradkiem na Adama, który w skupieniu prowadzi auto i z powrotem odwracam głowę. „Mam dla kogo żyć”- mówię pod nosem i zamykam oczy, żeby uspokoić rytm serca, które łomocze mi w piersi. – Jesteśmy na miejscu. – Informuje Adaś. Otwieram powieki i dostrzegam ten sam szary budynek szpitala, w którym dowiedziałam się, że zostało mi 6 miesięcy życia. Wszystkie wspomnienia wracają, a moje ciało przeszywa zimny dreszcz. Uzmysławiam sobie, że będę musiała stanąć twarzą w twarz z profesorem Krajewskim, na którego naskoczyłam i nakrzyczałam ostatnim razem. Adam wysiada z Cadillaca i idzie w moją stroną. Otwiera przede mną drzwi. Sparaliżowana strachem, nie mogę ruszyć się z miejsca. Unoszę głowę lekko do góry i spoglądam na jego twarz. Wydaje się być taki spokojny. Z jego zielonych oczu bije ciepło, a usta wyginają się w delikatnym uśmiechu. Wyciąga do mnie rękę, którą łapię i wysiadam z samochodu. Staję obok męża, który obejmuje mnie ramieniem i składa pocałunek na mojej skroni. Czuję się tak bezpiecznie w jego ramionach. Najchętniej zostałabym w nich na zawsze. Zmierzamy w kierunku głównych drzwi szpitala. Z każdym krokiem, czuję coraz większe zdenerwowanie. Dobrze, że Adam tuli mnie tak mocno do siebie, w innym przypadku już dawno by mnie tu nie było. Zatrzymuję się przed samym wejściem. Nieruchomieję, jakby nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Adaś zatrzymuje się i patrzy na mnie z pytającą miną. Mocno chwytam go za ramię, jakbym chciała go przy sobie zatrzymać.
- Boję się. – Wydaję z siebie cichy dźwięk.
- Hej. – Adam podchodzi do mnie i palcem wskazującym unosi mi brodę do góry. Patrzy prosto w moje przerażone oczy. – Jestem tu. – Na jego twarzy pojawia się leniwy uśmiech. – Wszystko będzie dobrze. – Mówi to tak przekonującym głosem, że sama zaczynam w to wierzyć. Całuje mnie w usta i znowu oplata mnie swoim ramieniem. – Nie musimy się spieszyć. – Dodaje.
Stoimy przodem do wejścia, obserwując wchodzących i wychodzących ludzi. Adam nie naciska. Czeka na mój ruch, czeka aż będę gotowa zmierzyć się z własnym strachem. Biorę głęboki oddech i powoli wypuszczam powietrze.
- Chodźmy! – Mówię zdecydowanie i ruszam do przodu. Adaś dotrzymuje mi kroku i oboje wchodzimy do środka. Od razu kieruję się do windy, której drzwi otwierają się przed nami. Wciskam guzik z numerem 6- dobrze wiem, na którym piętrze znajduje się oddział onkologii. Jadąc na górę, a ja łapię za dłoń męża i splatam swoje palce z jego. Ściągam łopatki i prostuję plecy. Z mężem u boku jestem gotowa na wszystko, co ma się dzisiaj wydarzyć. Dźwięk windy informuje nas, że jesteśmy na miejscu. Spoglądamy na siebie, a drzwi windy rozsuwają się.
- Kocham Cię! – Szepcze Adam, kiedy wychodzimy na korytarz.
Dzięki tym słowom czuję wewnętrzną siłę do walki i chęć działania.
- A ja Ciebie. – Odpowiadam.
Trzymając się mocno za ręce, przemierzamy pusty korytarz. Dochodzimy do gabinetu profesora Krajewskiego. Stojąc przed drzwiami jego pokoju, serce znowu zaczyna mi łomotać w klatce. Stresuję się tym spotkaniem. Adaś puka, a zza drzwi rozlega się niski głos profesora – Proszę.  

sobota, 27 kwietnia 2013


– Staję nieruchomo i wpatruję się w męża. Analizuję każde słowo, które padło z jego ust. Razem będziemy żyć wiecznie. Tak bardzo chciałabym, żeby to była prawda. Zamykam oczy, biorę głęboki oddech i otwieram je z powrotem. – Wszystko w porządku? – Kiwam głową, którą kładę na jego klatce piersiowej i mocno oplatam go w pasie rękoma. Adam czule tuli mnie do siebie i całuje mnie w czubek głowy. – Na pewno wszystko gra? Nie podoba Ci się?
- Adaś… - Unoszę głowę do góry, żeby spojrzeć w jego zielone oczy. – Jest cudnie. – Staję na palcach, żeby dosięgnąć ucha męża. – Kocham Cię. – Szepczę. – Adam patrzy na mnie przez dłuższą chwilę. Stoję przed nim ubrana jedynie w cienką, jedwabną koszulkę i czuję, jak rozbiera mnie wzrokiem. Bierze w dłonie moją twarz i składa najdelikatniejszy pocałunek na moich miękkich wargach.
http://www.youtube.com/watch?v=2Uo3KB0xLeg

- A ja Ciebie. – Odpowiada, a w odtwarzaczu załącza się piosenka „When you say nothing at all”. – Masz na coś ochotę? - Na Ciebie! Ledwo powstrzymuję się od powiedzenia tego na głos. Nie chcę kolejnej kłótni ani poważnej rozmowy, dlatego kiwam przecząco głową. Kiedy patrzę na nagi tors Adama, pożądanie rozpala mnie od środka. Biorę kilka głębszych oddechów, żeby opanować swoje emocje. – Chodź. – Adaś łapie mnie za rękę, a sam siada na kocu. – Chodź do mnie. – Mówi miękko, pociągając lekko moją dłoń. Kładę się obok niego. Leżymy ramię w ramię, wpatrując się w sufit. Przekręcam się na bok, żeby móc przyjrzeć się mężowi. Kładę dłoń na jego piersi, zataczając palcami kółka wokół jego sutka. Adam przechyla głowę w moją stronę i zerka na mnie ukradkiem. Krzyżuje ręce i zakłada je sobie za głowę.
- Jesteś niesamowity, wiesz? – Mówię, wystukując palcami na torsie Adasia rytm kolejnej piosenki, która dobiega z odtwarzacza.
- Ja? – Odpowiada zadziornie. Dobrze wiem, że czeka na więcej komplementów.
- Nie wiedziałam, że z Ciebie taki romantyk.
- Dla pani wszystko, pani Niesiołowska. – Wydaje się taki zrelaksowany i spokojny.
- Cieszę się, że pan jest, panie Niesiołowski. – Całuję go w wyrzeźbioną pierś i rozglądam się po pokoju. – Nie mogę uwierzyć, że sam to wszystko przygotowałeś.
- To znaczy, że już się na mnie nie gniewasz? – Poważnieje.
- Trudno się na Ciebie gniewać, Adaś. – Całe zmęczenie i złość uchodzą ze mnie. Opieram głowę na klatce Adama i cała oddaje się tej chwili, która mogłaby się nigdy nie kończyć. Nie myślę o niczym. – Dobrze mi z Tobą. – Mruczę. – Adaś oplata mnie ramieniem i mocno tuli do siebie. Leżymy w milczeniu, wsłuchując się w dźwięki muzyki. Upajam się jego zapachem i dotykiem. Dobrze wiem, że nie mogę liczyć dziś na nic więcej. I chociaż tak bardzo chciałabym zbliżyć się do niego jeszcze bardziej, czuję się spełniona. Mam przy sobie mężczyznę, który jest dla mnie wszystkim i gdzieś głęboko w środku czuję, że wszystko się jeszcze ułoży. Wpatruję się w ogień, który płonie w kominku i przypomina mi się jedna z naszych gorących nocy. Uśmiecham się sama do siebie.
- Dlaczego się śmiejesz? – Pyta zdziwiony.
- Wspomnienia. – Odpowiadam krótko i spoglądam na twarz Adasia, żeby zobaczyć jak zareaguje.
- Wspomnienia? – Unosi brwi wysoko do góry, a na policzku pojawia się seksowny dołeczek. On też dobrze to pamięta. Zadowolona z reakcji męża, kładę się z powrotem na jego torsie i opuszkami obrysowuję wyrzeźbione mięśnie brzucha Adama. – To była wspaniała noc. – Dodaje.
- Jak każda z panem, panie Niesiołowski. – Moje palce wędrują coraz niżej. Teraz rysuję kółka na jego lewym biodrze, ocierając się palcami o pasek dresów.
- Czy pani ze mną flirtuje, pani Niesiołowska? – Pyta zadziornie.
- Ja?! – Odpowiadam z udawanym oburzeniem. – Gdzież bym śmiała!
- Lepiej uważaj, bo może się to źle skończyć. – Mówi z ironicznym uśmieszkiem.
- Czy pan mi grozi?
- Tylko ostrzegam.
- A myślałam, że woli pan działać, niż mówić. – Rzucam mu wyzwanie.
- Sama tego chciałaś! – Adaś przerzuca mnie na plecy i zaczyna łaskotać.
- Przestań! – Krzyczę, wijąc się i śmiejąc się jednocześnie.
- Nie mogę.
- Adaś! – Chichoczę. – Proszę, przestań. – Adam nieruchomieje. Opiera się rękoma o podłogę i z powagą przygląda się mi uważnie. Poprawiam się na kocu i uspokajam oddech. Zielone oczy Adasia wpatrują się we mnie jak w obrazek. Jest tak blisko mnie, że nasze nosy stykają się ze sobą. Czuję jego powolny oddech na swojej brodzie. – Coś nie tak? – Pytam zaniepokojona. – Przybliża się do mnie jeszcze bardziej. Naciska biodrami na moje krocze, a nasze wargi stykają się.
- Tak bardzo Cię kocham. – Mówi cicho i zatapia się w moich ustach. - Oddaje mi w tym pocałunku całego siebie, całą swoją miłość. Jest tak samo spragniony mnie, jak ja jego. Nasze języki wirują w szaleńczym tańcu, a ja cicho jęczę, kiedy kąsa moją dolną wargę. Tak bardzo kocham tego mężczyznę, zrobiłabym dla niego wszystko! Po policzku spływa mi łza, którą Adaś od razu ociera. Zdyszany patrzy mi prosto w oczy. Wygląda  na zdezorientowanego. – Dlaczego płaczesz? – Pyta.
- To chyba łza szczęścia. – Zamykam oczy i zdaję sobie sprawę, że mogę to wszystko stracić. – Uchylam powieki i spotykam pytający wzrok Adama. – Bardzo Cię kocham, Adaś.
Obejmuje i kładzie mnie sobie na klatce piersiowej. Oplata ramieniem moje prawie nagie plecy i składa pocałunek na moim czole.
- Wierzysz w przeznaczenie? – Zadaje mi pytanie, którego nigdy nie spodziewałabym się od niego usłyszeć. Unoszę głowę do góry, żeby spojrzeć w jego oczy. Wydaje się taki poważny.
- Co masz na myśli?
- Uważasz, że my jesteśmy sobie przeznaczeni?
- Chcę w to wierzyć, Adaś. Jesteś jedyną osobą, która sprawia, że czuję się w pełni szczęśliwa i wyjątkowa. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym dzielić życie z kimś innym. A Ty? Myślisz, że jesteśmy sobie przeznaczeni?
- Tak. – Mówi, a ja opieram głowę na jego piersi. – Wiedziałem to już wtedy, jak przyszłaś do mojego biura po projekt swojej redakcji.
- Już wtedy wiedziałeś, że zostanę panią Niesiołowską? – Śmieję się.
- Wiedziałem, że nie mogę pozwolić Ci tak po prostu odejść. Pierwszy raz poczułem coś tak…
- Coś tak przyciągającego? – Urywam mu.
- Tak. – Odpowiada. – Jesteś miłością mojego życia, Ala. – Przytula mnie do siebie jeszcze mocniej i zatapia twarz w moich włosach. W pokoju rozlega się utwór The Beatles „Oh! Darling”.
http://www.youtube.com/watch?v=8PZWGGkrMCk

- Na zawsze razem? – Rzucam.
- Na zawsze.
Leżymy wtuleni w siebie, obserwując, jak ogień w kominku tli się coraz wolniej. Jest mi tak dobrze, że nie mam zamiaru ruszyć się stąd na krok. Zamykam powieki i wsłuchuję się w kolejne piosenki z playlisty. 

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

http://www.youtube.com/watch?v=DS7CmrS-OHQ

Mam zaróżowione policzki od gorącego strumienia suszarki, którą chowam do szuflady, a długie, puszyste włosy opadają na moje nagie ramiona. Przechodzę do sypialni, gdzie zakładam czarne figi pod kusą, granatową koszulkę nocną. Spoglądam na łóżko i od razu zaczynam ziewać. Jestem taka zmęczona, a czeka mnie jeszcze pewna niespodzianka. Chyba dwadzieścia minut już minęło? Zerkam na zegarek i decyduję się zejść na dół. Uchylam drzwi od sypialni. Z dołu dobiegają dźwięki jakiejś muzyki. Nie słyszę zbyt dobrze, co to za utwór. Wychodzę na korytarz, gdzie melodia staje się bardziej słyszalna. Poznaję ten kawałek- to „Promise” Briana Crain’a. Nie palę światła, tylko powoli schodzę na dół. Ostrożnie stawiam każdy krok, żeby się nie przewrócić. W domu panuje kompletna ciemność. Serce zaczyna bić mi coraz mocniej z każdym kolejnym stopniem. Muzyka rozchodzi się po całym domu, a z salonu dobiega jasne światło. Ciekawość zżera mnie od środka. Co Adam takiego wymyślił?! Przyspieszam lekko, żeby sprawdzić, co się dzieje. Serce łomocze mi tak głośno, że ledwo słyszę melodię Crain’a. Wchodzę do salonu i jak wmurowana staję w progu. Przecieram oczy, żeby sprawdzić, czy to, aby na pewno prawda. Mrugam szybko powiekami i szukam wzrokiem Adasia, ale nigdzie go nie ma. Puszczam drewnianą futrynę, którą kurczowo trzymałam przez cały czas i podchodzę bliżej kominka, w którym płonie ogień. Po całym salonie porozstawiane są świece. Jest ich tak dużo, że nie jestem w stanie ich nawet policzyć. Są wszędzie! Na stoliku, półkach… Na podłodze, niedaleko kominka, leży gruby, miękki koc z dwoma poduszkami. Dookoła niego znajdują się spore, białe świece. Z odtwarzacza dobiega teraz utwór, którego nigdy wcześniej nie słyszałam. Staję na miękkim kocyku, otoczona jasnym światłem świec. Zamykam oczy, żeby wczuć się w muzykę. Czuję na biodrze silną, męską dłoń. Przyszwa mnie przyjemny dreszczyk. Od razu otwieram powieki.
- Adaś. – Szepczę.
- Cśśś… - Odwraca mnie przodem do siebie i odgarnia moje włosy z ramion. Spoglądam na jego twarz, która jest poważna i skupiona. Jedynie jego oczy płoną jak dwie rozżarzone iskierki. Unosi najpierw moją lewą rękę, całuje i zakłada ją sobie na szyję. Następnie podnosi prawą i kładzie ją na swojej nagiej piersi. Wyczuwam jego powolne bicie serca. Opieram głowę na jego klatce i wsłuchuję się w ten uspokajający rytm. Adam przyciąga mnie do siebie i zaczyna kołysać się w dźwięk muzyki. Podążam za jego ruchami, upajając się jego świeżym zapachem.
- Co to za utwór? – Pytam cicho, patrząc prosto w oczy Adasia.
- To Clint Mansell. – Składa pocałunek na moich ustach. – „Together we will live forever”.
http://www.youtube.com/watch?v=4XZkLmomNgA

piątek, 19 kwietnia 2013


- Kto pierwszy w łazience! – Rzucam, zrywam się i biegnę, ile tylko sił w nogach, na górę. Wbiegam do sypialni, a Adam zaraz za mną.
- Nie widziałem, że mam taką szybką żonę. – Dyszy Adaś.
- Panie Niesiołowski, nie ma na co tracić czasu. – Mówię seksownym głosem i zrzucam z siebie sukienkę. Wchodzę do łazienki, zostawiając uchylone drzwi. Szybko pozbywam się bielizny. Adaś wchodzi do środka i zamyka za sobą drzwi. Odwracam głowę w jego kierunku. – Pan jeszcze niegotowy? – Podchodzę do niego wolnym krokiem tak, żeby przyjrzał się każdemu centymetrowi mojego ciała. Kładę dłonie na jego piersiach. – Pozwoli pan, że panu pomogę? – Uśmiecha się szeroko i rozluźnia ramiona. Widzę, jak jego oczy płoną z pożądania. Rozpinam czarne guziczki koszuli, która od razu ląduje na podłodze. Opuszkami palców wędruję po nagiej klatce Adama, kierując się coraz niżej. Podnoszę głowę do góry, spotykając się ze wzrokiem Adama. Odpinam najpierw skórzany pasek, a następnie guzik spodni i rozporek, ani na chwilę nie spuszczając wzroku. Wkładam ręce za bokserki męża i energicznie ściągam je razem z jeansami. Zatrzymuję je na wysokości kostek. – Myślę, że jest pan gotowy. – Szepczę do ucha, odwracam się na pięcie i wchodzę pod prysznic. Adam zdejmuje z nóg spodnie i dołącza do mnie pod gorącym strumieniem wody. W łazience unosi się taka para, że ledwo mogę przyjrzeć się wyrzeźbionemu ciału męża. Kiedy nakładam na włosy odrobinę szamponu, Adam kładzie na moich ramionach swoje ciężkie dłonie. Delikatnie, wykonując okrężne ruchy, rozprowadza po całym moim ciele waniliowy balsam do kąpieli. Zapach wanilii rozchodzi się po całej kabinie. Opuszczam ręce na dół, zamykam oczy, oddając się temu cudownemu doznaniu. Adaś pieści moją szyję, dekolt i piersi- składa pocałunek na każdej z osobna i przechodzi coraz niżej. Odwraca mnie tyłem do siebie i zaczyna rozmasowywać żel na całej powierzchni pleców. Po moim ciele rozchodzi się przyjemny dreszczyk. Mimowolnie odwracam się przodem do męża i zarzucam ręce na jego szyję. Przybliżam się do niego i wgryzam się w jego wargi.
- Ala. – Wydaje cichy jęk. Chwyta mnie za tułów i przytwierdza do ściany z mozaiką. Obsypuje pocałunkami moje nagie ciało i chwyta za pośladki. Przyciąga mnie do swoich bioder, szaleńczo całując moje wargi. Czuję, jak jego członek twardnieje, a on coraz silniej dociska mnie do siebie. – Tak bardzo Cię pragnę. – Mówi i wkłada mi język do ust. Wydaje się taki spragniony. Jakby potrzebował poczuć moją bliskość.
- Kocham Cię, Adaś. – Szepczę. Adam nagle odskakuje ode mnie jak poparzony i wyłącza wodę. Stoimy naprzeciwko siebie, dysząc i patrząc sobie w oczy. Nie mam pojęcia, co się stało. – Coś nie tak? – Pytam, ciągle opierając się o ścianę.
- Nie możemy, Ala. – Mówi, przeczesując palcami mokre włosy.
- Jak to? – Krzywię się, kompletnie nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Alicja. – Wydaje z siebie cichy jęk. – Proszę…
Szybko odrywam się od ściany i podchodzę do niego. Całuję go w usta i kładę głowę na jego mokrej piersi. Dobrze wiem, o czym mówi. Nie chcę tylko, żeby na głos wypowiedział to zdanie. Nie dzisiaj. Jest zbyt idealnie.
- Dobrze. – Mówię, a Adam otula mnie ramieniem. – Idziemy? – Unoszę głowę do góry.
- Tak. – Odpowiada i otwiera szklane drzwi od kabiny.
Stoimy na puchowym dywaniku i osuszamy swoje ciała. Nie odzywamy się do siebie. Adaś nie patrzy nawet w moją stronę. Zawiązuje ręcznik na biodrach i podchodzi do zaparowanego lustra. Opiera się rękoma o umywalkę, a mięśnie jego pleców napinają się. Cisza, jaka panuje w łazience, staje się nie do zniesienia. Zarzucam na siebie szlafrok i nieśmiało podchodzę do męża. Kładę dłoń na jego barku, a on lekko się rozluźnia. Unosi głowę do góry, a mój wzrok spotyka się z jego w lustrze.
- Wszystko w porządku? – Pytam, a twarz Adama staje się smutna.
- Wszystko dobrze. – Prostuje się i sięga po szczoteczkę do zębów, na którą nakłada pastę.
- Adam. – Chwytam za jego biceps, a on zamyka oczy. – Co się stało?
- Ala… - Otwiera powieki. – Mogłem zrobić Ci krzywdę.
- Co takiego?! Krzywdę? Mnie? – O czym on mówi?
- Ala, pod prysznicem… Ja… Ledwo nad sobą zapanowałem. Przecież my nie możemy…
- Adaś. – Wzdycham.
- Mógłbym Ci jeszcze bardziej zaszkodzić!
- Przestań tak mówić, proszę.
- Dopiero, kiedy powiedziałaś mi, że mnie kochasz, oprzytomniałem i zrozumiałem, co robię.
- Adam!  - Podnoszę głos. – Możesz przestać? – Spogląda na mnie, jakby nie rozumiał mojego zirytowania. – Musisz mi przypominać?! Naprawdę musisz?! – Krzyczę. – Mieliśmy spędzić miły wieczór we dwójkę bez rozmów i rozmyślań o chorobie, a Ty znowu do tego wracasz! Wielkie dzięki! – Z trzaskiem zamykam drzwi. Wchodzę do garderoby, którą zamykam na złoty kluczyk i siadam na pikowanej kozetce. Biorę głęboki oddech, próbując się uspokoić.
- Alicja! – Adam nerwowo rusza za klamkę. – Otwórz!
- Odejdź! – Warczę.
- Ala, proszę!
- Ogłuchłeś? Chcę zostać sama.
- Chcę porozmawiać.                                         
- A ja nie chcę Cię widzieć.
- Ala, nie zachowuj się tak. – Przytłumiony głos  Adasia dobiega zza drzwi. – Chcę Cię przeprosić. Proszę, wpuść mnie.
- Nie!
- Nie odejdę, dopóki mnie nie wpuścisz. Chyba, że wolisz, żebym wywarzył drzwi?
- Nie zrobisz tego. – Syczę.
- Założysz się? – Choć go nie widzę, wiem, że teraz się uśmiecha. Zdaję sobie sprawę, że jest do tego zdolny, dlatego wstaję i przekręcam kluczyk. Te drzwi są zbyt ładne, żeby je uszkodzić.
- Grzeczna dziewczynka. – Adam wchodzi do środka, a ja nie zwracając na niego uwagi siadam z powrotem na kozetce. Jestem taka wściekła! Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Z trudem udaje mi się na niego nie spojrzeć. Ma na sobie jedynie biały ręcznik i pachnie tak zniewalająco, że w moim brzuchu odzywają się motyle. – Aluś. – Siada obok mnie i kładzie dłoń na moim kolanie. – Nie gniewaj się na mnie. Nie wiedziałem, że tak zareagujesz. – Unosi mój podbródek i odwraca moją głowę w swoją stronę. - Przepraszam, nie chciałem Cię urazić. – Mówi, patrząc mi prosto w oczy.
- Nie mam siły kłócić się w kółko o to samo, Adaś. - Wzdycham. Adam widocznie pokornieje, a kąciki jego ust opadają. – To miał być nasz ostatni wieczór bez wspominania o mojej chorobie. Wiesz, jak bardzo się z tego cieszyłam? Aż do teraz ani razu nie pomyślałam o raku. Choć przez chwilę było jak dawniej.
- Przepraszam…
- Nie przepraszaj. Wiem, że chciałeś dobrze… Po prostu nie tak miało to wyglądać.
- A jak? Jak chciałaś spędzić ten wieczór?
- Na pewno nie kłócąc się z Tobą.
- Wieczór się jeszcze nie skończył! Możemy zrobić, co tylko będziesz chciała. – Adam ożywia się.
- Jestem zmęczona, Adaś. – Podnoszę się i podchodzę do szuflady, gdzie znajdują się piżamy.- Położę się już.
- Nie ma mowy! – Adam wstaje na równe nogi i zakłada na siebie spodnie dresowe.
- Daj spokój, Adaś. Jutro czeka nas długi i męczący dzień. – Zakładam na siebie krótką, jedwabną koszulkę na ramiączka.
- Proszę Cię, daj mi szansę. – Podchodzi do mnie i pociera mnie po nagich ramionach. – To jak będzie?
- Naprawdę jestem zmęczona…
- Zaufaj mi! – Urywa Adam. – Obiecuję, że nie będziesz żałować.
- Jak chcesz… - Rzucam, choć najchętniej położyłabym się do łóżka i poszła spać.
- Hej! – Adaś unosi do góry moją głowę. – Trochę więcej życia.
- No dobrze… Więc co będziemy robić?
- Niespodzianka. – Uśmiecha się i składa szybki pocałunek na moich ustach. – Dasz mi chwilkę?
- Jasne.
- Zejdź na dół za dwadzieścia minut. – Jego oczy płoną jak iskierki, a w głosie słychać podniecenie.
- Co Ty kombinujesz?
- Zobaczysz! - Mówi, wychodząc z garderoby. – Za dwadzieścia minut na dole! – Krzyczy.
Nie mam najmniejszej ochoty na jakąkolwiek niespodziankę, ale nie chcę też robić przykrości mężowi. Wiem, że się stara i próbuje wynagrodzić mi naszą kłótnię, ale jedyną rzeczą, o której teraz marzę jest długi, spokojny sen. Chwytam za szczotkę, którą rozczesuję mokre włosy w drodze do łazienki. Włączam suszarkę na najwyższe obroty i doprowadzam je do ładu. 

wtorek, 16 kwietnia 2013


Tańczę w rytm muzyki, nakładając na talerze wołowinę po burgundzku, kiedy ktoś łapie mnie nagle w pasie.
- Uwielbiam patrzeć, kiedy gotujesz. – Adaś mruczy mi do ucha i całuje w szyję.
- Przestraszyłeś mnie! – Karcę go. Odwracam się przodem do niego i zarzucam ręce na jego szyję. – Głodny?
- Jak wilk! – Śmieje się i całuje mnie w usta, lekko przygryzając moją dolną wargę.
- Chodźmy! – Łapię za jeden z talerzy oraz komplet sztućców i ruszam przed siebie. Adam robi to samo. Wchodzimy do ogromnej jadalni. Zatrzymuję się w progu, żeby dokładnie rozejrzeć się po pokoju. Adaś stawia na stole swój talerz i zajmuje miejsce na szczycie drewnianego stołu, który spokojnie może pomieścić 16 osób. Razem z mężem marzyliśmy o prowadzeniu otwartego domu, gdzie będziemy spotykać się z rodziną i przyjaciółmi. Wyobrażaliśmy sobie wspólne Święta Bożego Narodzenia, na które zjeżdża się cała rodzina. Przy stole mieliśmy spędzać długie godziny, rozmawiając o wszystkim, dzielić się naszymi przeżyciami z bliskimi. Między krzesłami biegałyby dzieci, które cieszyłyby się z prezentów od Mikołaja. Ochoczo pokazywałyby rodzicom i dziadkom swoje nowe zabawki, tłumacząc im przy okazji, do czego służą. Zostawiliśmy nawet specjalne miejsce w rogu na świeżą choinkę, której sosnowy zapach roznosiłby się po całym domu. Wszystkie te plany wydają się takie odległe…
- Coś nie tak? – Pyta Adam.
- Wszystko dobrze. – Zajmuję miejsce obok niego. – Nasz pierwszy posiłek w tym pokoju.
- Rzeczywiście. – Unosi się lekko z krzesła i zapala sześć złotych świeczek, które znajdują się w świeczniku. W tym świetle jego oczy płoną jak małe iskierki. – Idealnie. – Dodaje i siada z powrotem.
- Smacznego, mężu. – Uśmiecham się, biorąc w dłonie nóż i widelec.
- Smacznego, mała. – Adaś bierze pierwszy kęs roladki. – Mmmm… Pyszne! Dobrze, że zgodziłaś się za mnie wyjść. – Śmieję się.
- Trudno panu odmówić, panie Niesiołowski. Potrafi być pan bardzo przekonujący.
- Taki już mój urok… Czegoś brakuje! – Wstaje z miejsca i podchodzi do kredensu, z którego wyjmuje dwa kieliszki oraz butelkę wytrawnego wina. Dwie napełnione lampki wina stawia na stole i przybliża swoje krzesło do mojego. – Proponuję toast za moją piękną i utalentowaną żonę. – Unosi kieliszek ku górze.
- I mojego przystojnego i zdolnego pana architekta. – Upijamy łyk wina.
- Myślę, że minęłaś się z powołaniem, Ala. Powinnaś zostać szefem kuchni.
- Byłabym wtedy gruba. – Śmieję się.
- Nie miałbym nic przeciwko. Byłoby Cię więcej do kochania.
- Uważaj bo jeszcze Cię posłucham.
- Nie miałbym nic przeciwko.
- Zobaczymy… Całe życie przed nami, Adaś. – Unoszę kieliszek do góry i wypijam całą jego zawartość. Adam pociąga łyk swojego i uzupełnia zawartość mojego. – Jak tam projekt?
- W porządku, dopiero zaczynam, więc sporo pracy przede mną.
- Mam nadzieję, że niedługo zobaczę to dzieło.
- To może trochę potrwać, ale Ty, jako moja najwierniejsza fanka, zobaczysz go pierwsza.
- To dobrze. – Podnoszę się i zbieram talerze. – Masz ochotę na deser?
- Deser?! – Wykrzykuje radośnie Adam. – Deser też zrobiłaś?
- Tak, babeczki z kremem Patissiere.
- Nie wiem, co to znaczy, ale pewnie jest pyszne.
Przechodzę do kuchni, gdzie zostawiam brudne naczynia i wyjmuję z lodówki śliczne babeczki z jasnym, waniliowym kremem i truskawkami. Układam je na czerwonym talerzu i wracam do jadalni. Stawiam je na stole, a oczy Adasia robią się duże i okrągłe. Łapie  mnie za rękę i pociąga w swoją stronę, żebym usiadła na jego kolanach. Zarzucam prawą rękę na jego plecy, gładząc go opuszkami palców i z ochotą siadam na nogach męża. Biorę w dłoń jedną z babeczek.
- Skusisz się? – Przysuwam ją do ust Adasia, który ochoczo otwiera buzię i zjada ciastko.
- Ale dobre! – Mówi z pełną buzią, a ja zaczynam się głośno śmiać. – No co? – Udaje oburzenie. – Na czubku nosa został mu krem, o czym nie ma bladego pojęcia. – Co Cię tak śmieszy? – Na jego twarzy pojawia się uśmiech. – Nie mogę wydusić z siebie słowa, zwijam się ze śmiechu na jego kolanach. Wygląda komicznie! – W takim razie Twoja kolej! – Bierze kolejną babeczkę i próbuje mnie nią nakarmić.
- Nie! – Krzyczę, nadal chichocząc. – Nie mogę. – Adam nie ustępuje, rozmaślając cały krem na mojej twarzy. Na moment poważnieję i spoglądam na Adasia, który z trudem powstrzymuje śmiech.
- Ładna z Ciebie babka! – Rzuca i razem wybuchamy śmiechem.
Usiłuję zejść z kolan z męża, żeby uspokoić się i przestać się śmiać, ale on nie pozwala mi na to. Trzyma mnie mocno w objęciach i łaskocze po brzuchu.
- Przestań! – Wiję się i chichoczę na zmianę. – Adaś! - Wyrywam się mu i staję na nogi. Jestem tak zmęczona, że schylam się i opieram rękoma o kolana.
- Nieźle wyglądasz. – Śmieje się Adam. Prostuję się i przyglądam się sobie. Rzeczywiście wyglądam jak jedna wielka babeczka. Cała sukienka, twarz, ręce, nawet nogi mam w kremie! – Ty nie lepiej! – Spoglądam na Adasia i znowu zaczynam chichotać.
- Czy pani się ze mnie śmieje? – Znowu przyciąga mnie do siebie, a ja opadam na jego kolana. Wplatam palce w jego zmierzwione włosy, z których wyjmuje kawałek truskawki.
- Zobacz jakie skarby skrywają Twoje włosy. – Śmieję się.
- Udały Ci się te babeczki. – Jego twarz nabiera wyrazu, a oczy ciemnieją. – Pyszny krem. – Całuje czubek mojego nosa. – Jesteś znakomitą kucharką. – Zjada kolejne warstwy kremu z moich policzków i brody. – Smakujesz wyśmienicie. – Aż dochodzi do ust, które delikatnie pieści językiem.
- Pan również, panie Niesiołowski. – Odrywam usta od jego warg i bardzo powoli, opuszkiem języka zlizuję nadzienie babeczek z twarzy Adasia. – Bardzo mi smakuję. – Mruczę.
- Bardzo? – Powtarza.
- Bardzo. – Składam szybki pocałunek na jego ustach. – To chyba będzie moje ulubione danie. – Adam z poważną miną patrzy mi głęboko w oczy. Czuję, jakby przeszywał mnie swoim wzrokiem. – Coś nie tak? – Pytam.
- Bardzo Cię kocham, Aluś.
- Ja Ciebie też.
- Uwielbiam, kiedy się śmiejesz, to najpiękniejszy dźwięk, jaki kiedykolwiek słyszałem. – Przyciągam jego głowę do swojej i cała oddaję się pocałunkowi z moim ukochanym mężczyzną. Przy nim czuję się tak dobrze i swobodnie. Mogłabym spędzać z nim całe dnie i nigdy bym się nie znudziła. Każdego dnia pragnę i kocham go coraz bardziej. -  Chyba powinniśmy się umyć. – Adaś patrzy na nasze brudne ubrania.

sobota, 13 kwietnia 2013


Wyciągam z kopertówki klucz od domu i wsuwam go do dziurki. Próbuję go przekręcić, ale drzwi są otwarte. Niepewnym krokiem wchodzę do środka i zamykam za sobą drzwi. Torba Adama leży w holu razem z jego tenisówkami. W brzuchu czuję ucisk- to chyba nerwy. Nie wiem, czy Adaś jest nadal na mnie zły. Obawiam się, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Kładę torebkę na jednej z półek i ściągam buty. Przechodzę do salonu, żeby sprawdzić, czy jest tam mój mąż. Zarówno w salonie, jak i w kuchni, czy gabinecie pusto. Na paluszkach pokonuję kolejne stopnie schodów, aż dochodzę do końca. Przekraczam próg sypialni, gdzie na podłodze leżą ubrania Adama. Zrzucam z siebie kurteczkę, kładąc ją na fotelu. Z łazienki dobiega szum wody. Adaś pewnie bierze prysznic. Słyszę, jak zakręca kurki z wodą i wychodzi z kabiny. Serce zaczyna mi mocniej bić i mimowolnie szybkim krokiem zmierzam do drzwi. Łapię za klamkę, kiedy Adam wychodzi z łazienki. Odwracam głowę i widzę, jak na mnie patrzy. Nic nie mówi. Na biodrach ma przepasany granatowy ręcznik, a na ramiona opadają mu krople wody z mokrych włosów. Wygląda tak cholernie seksownie, a jego zapach roznosi się po całym pokoju. Nogi uginają się pode mną. Mocniej ściskam klamkę. Nie bardzo wiem, jak powinnam się zachować. Najchętniej rzuciłabym się na niego i mocno przytuliła. Adam stoi bez ruchu i świdruje mnie tymi zielonymi oczami. Czeka chyba na mój ruch.
- Możemy porozmawiać? – Wyduszam z siebie. Serce łomocze mi w piersi. Wcale nie jestem pewna, czy zgodzi się na rozmowę ze mną.
- Tak. – Odpowiada ochryple. Wygląda na zdziwionego. Chyba nie sądził, że sama z siebie wyjdę z tą propozycją. – Zaraz zejdę. – Dodaje i chowa się w łazience.
Oszołomiona tym, jakie emocje wywołała u mnie zamiana dwóch zdań z mężem, schodzę na dół. Siadam na skórzanej sofie i czekam na Adasia. Przez głowę przebiega mi milion myśli. A co jeśli ma mnie dość? Jeśli przegięłam dzisiaj rano? Co jeśli odejdzie?

Słyszę kroki w holu. Na rękach pojawia się gęsia skórka, a zimny, nieprzyjemny dreszcz przeszywa moje ciało. Adam wchodzi do pokoju i zatrzymuje się w progu. Ma na sobie czarne jeansy i czerwoną koszulę w kratę. Włosy nadal ma w lekkim nieładzie, co dodaje mu jeszcze większego uroku. Czy on zawsze musi wyglądać tak dobrze? Jedynie jego twarz… Wydaje się przybity i… zmęczony? Zmęczony mną, czy ćwiczeniami? Tak wiele chcę mu powiedzieć!
- Usiądziesz? – Pytam łagodnie, próbując ukryć nerwy. Adam zajmuje miejsce na fotelu. Siedzimy naprzeciwko siebie twarzą w twarz. Czuję, że nadal jest na mnie zły. Nic nie mówi, jedynie patrzy. Jego wzrok i ta okropna cisza doprowadzają mnie do szaleństwa.  Wolałabym już, żeby znowu na mnie nakrzyczał. – Adam…
- Tak? – Unosi czoło do góry.
- Chcę Cię przeprosić za dzisiaj…
- Ja…
- Nie przerywaj mi, proszę. – Mówię, a on zakłada nogę na nogę, opiera się o oparcie i uważnie wysłuchuje, co mam mu do powiedzenia. – Przepraszam za to, że byłam taką egoistką, Przepraszam, że nie liczyłam się z Twoimi uczuciami. Przepraszam, że nie liczyłam się z Twoim zdaniem. Miałeś rację ze wszystkim. Jesteśmy małżeństwem i każdą ważną decyzję powinniśmy podejmować wspólnie. Nie mogę… Nie mam prawa decydować sama o tak poważnej sprawie. Byłeś, a raczej jesteś dla mnie niesamowitym oparciem. Dajesz mi poczucie bezpieczeństwa i na każdym kroku okazujesz swoją miłość. A ja? Jest mi tak strasznie wstyd! – Chowam twarz w dłoniach.
- Ala… - Adam obrusza się na fotelu i wyciąga do mnie rękę. Podnoszę głowę do góry.
- Nie zasługuję na Ciebie, Adaś.
- O czym Ty mówisz? – Opuszcza rękę i siada obok mnie.
- Nie miałam prawa się tak zachowywać. Dzisiaj rano, kiedy tak strasznie na mnie krzyczałeś… Jeszcze nigdy nie widziałam Cię takiego. Byłam przerażona i zdezorientowana.
- Przepraszam, Ala. Nie chciałem Cię przestraszyć. Nie wiem, co mnie napadło.
- Nie przepraszaj. Jestem Ci za to wdzięczna.
- Wdzięczna?
- Tak, dzięki temu w końcu coś do mnie dotarło. Zaraz jak wyszedłeś zadzwoniłam do Agnieszki Burzykowskiej. – Na twarzy Adasia pojawia się grymas. Chyba nie pamięta, kim jest ta kobieta. – Kobiety, z którą przeprowadzałam wywiad do swojego artykułu.
- Ta, która pokonała raka piersi, tak?
- Właśnie tak. Musiałam z kimś porozmawiać o tej całej sytuacji, z kimś kto mnie zrozumie. Agnieszka wydała mi się najodpowiedniejszą osobą.
- I co Ci powiedziała?
- Wylała na mnie kubeł zimnej wody. Dzięki niej przyznałam przed samą sobą, że to Ty miałeś rację. Przecież tu chodzi o moje życie! Powinnam spróbować wszystkiego, a nie poddawać się na samym początku. – Adaś robi zdziwioną minę. – Nie chcę umierać, nie chcę zostawiać Cię samego. Mam dopiero 25 lat! Mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia!  Tyle marzeń do spełnienia!
- Alicja, chcesz powiedzieć, że zgadzasz się na leczenie?
- Tak! Chcę spróbować wszystkiego. Jeśli trzeba będzie odwiedzę wszystkich onkologów, którzy żyją na kuli ziemskiej.
- Och, Ala… - Adam przytula mnie mocno. – Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę. Już myślałem, że będę musiał Cię zaciągnąć siłą do szpitala.
- Udusisz mnie! – Śmieję się, a on wypuszcza mnie z objęć. – Jak widzisz, nie będzie takiej potrzeby.
- Chyba powinienem podziękować Agnieszce, że Cię przekonała…
- Adaś… - Poważnieję. – To nie Aga mnie przekonała, tylko Ty. Twoja walka o mnie, o moje życie… Jestem Ci taka wdzięczna i szczęśliwa, że przy mnie jesteś. Bałam się, że po rannej kłótni nie będziesz chciał mnie znać.
- Co Ci przyszło do głowy? – Krzywi się. – Powiedziałem Ci już, że razem przez to wszystko przejdziemy. Nie zostawię Cię samej, jak mąż tej Agnieszki. Jesteś dla mnie zbyt ważna, Ala.
- Czyli nadal mnie kochasz?
- Oczywiście, że tak! Kocham Cię najmocniej, jak tylko potrafię. Czasami przeraża mnie to, że moja uczucia do Ciebie są tak silne i że nie wyobrażam sobie bez Ciebie świata. – Podnosi mój podbródek i zagląda w głąb moich oczu. – Musisz żyć, Ala. Słyszysz? Musisz żyć. Dla siebie, dla mnie dla nas.
- Chciałabym, Adaś. Tak bardzo bym chciała. – W oku kręci mi się łza.
- Przysięgam, że nie pozwolę Ci umrzeć. Zrobię wszystko, żeby Ci pomóc.
- Nie przysięgaj, Adaś.
- Czy kiedyś Cię zawiodłem?
- Nigdy, ale nie chcę, żebyś obwiniał się, że nie dotrzymałeś słowa, jeśli umrę. – Po policzku spływa mi łza, którą Adam ociera kciukiem.
- Nie mów tak, proszę. Nie dopuszczam do siebie tej myśli i nigdy nie dopuszczę!
- Wystarczy, że będziesz przy mnie.
- Zawsze będę, mała. Nigdzie się nie ruszam. Wiem, że dzisiaj rano mogłem przesadzić, ale kiedy powiedziałaś, że nie chcesz podjąć leczenia, w środku aż się we mnie zagotowało. Naprawdę zabolało mnie to, że nie wzięłaś pod uwagę mojego zdania.
- Wiem, Adaś.  - Spuszczam głowę, ale on unosi ją z powrotem do góry.
- Nie mogłem zrozumieć, że chcesz czekać na śmierć, zamiast działać i walczyć o życie. Myśl, że mógłbym Cię stracić, wywołuje u mnie zachowanie, którego nie potrafię kontrolować. – Dwiema rękoma obejmuje moją delikatną twarz. – Obiecaj mi, że się nie poddasz.
- Obiecuję, Adaś. Mam wystarczający powód, żeby żyć.
- Powód? – Dziwi się.
- Tak, Ciebie.
- Ala… - Cicho wypowiada moje imię i zaczyna namiętnie całować. Tak bardzo tęskniłam za jego bliskością. Wdrapuję się na jego kolana i owijam ręce wokół szyi. Nasz pocałunek jest tak intensywny, że ledwo udaje mi się złapać oddech. Palcami wędruję po jego klatce piersiowej, szukając guzików. Rozpinam jeden po drugim, a Adaś przyciąga mnie mocno do siebie. Czuję jego twardniejące przyrodzenie.
- Nie! – Łapie mnie za dłonie i sadza na kanapie. – Nie możemy, Ala. – Dyszy.
- Nie chcesz? – Spuszczam wzrok i czuję ukłucie w sercu.
- Oczywiście, że chcę! – Adam łapie mnie za udo. – Wydaję mi się, że nie powinniśmy.
- Jak to? – Marszczę czoło.
- Pytałaś lekarza, czy możemy uprawiać seks?
- Nie! – Odpowiadam oburzona. – Niby po co? – Co to za pytanie?
- To ważne, Ala. Nie chcę zrobić Ci krzywdy.
- Nie zrobisz. – Mam na niego tak wielką ochotę. Czy on zawsze musi postępować tak, jak należy?
- Nie, Ala! – Wstaje i zapina guziki koszuli. – Najpierw zapytamy lekarza.
Czuję wielki zawód i głośno wzdycham. Adam podchodzi do mnie i obciąga moją sukienkę.
- Jesteś zbyt seksowna. – Szepcze mi do ucha. Uśmiecham się na dźwięk tych słów. Przynajmniej wiem, że wciąż jestem dla niego atrakcyjna i pragnie mnie tak samo, jak ja jego. Łapię go za rękę i pociągam, żeby usiadł koło mnie.
- Jaki jest plan? – Pytam poważnie. – Co teraz zrobimy?
- Jutro masz pierwszą chemię w szpitalu u profesora Krajewskiego. Trzeba będzie go zapytać o innych specjalistów, z którymi moglibyśmy się skontaktować. Poczytam dzisiaj w Internecie o najlepszych onkologach… Musisz pozałatwiać wszystkie sprawy w redakcji, żebyś miała czas na leczenie. Musimy powiedzieć też o wszystkim rodzicom…
- Musimy?
- Tak, może oni znają jakiegoś dobrego specjalistę.
- Nie chciałam ich martwić.
- Ja też nie chcę, ale tak trzeba, Ala. Porozmawiam z nimi, jeśli chcesz.
- Sama nie wiem…
- Powiedziałem Adrianowi, że muszę wziąć wolne i pobyć trochę w domu.
- Mówiłeś mu o mnie?
- Jeszcze nie… Nikomu nie mówiłem. Nie wiem, czy tego chcesz. – Wzrusza ramionami. Wygląda, jakby potrzebował wyżalić się komuś. Na pewno potrzebuje teraz wsparcia przyjaciela. – A Ty powiedziałaś Izie?
- Nie! – Odpowiadam krótko. Myśl o wyjawieniu prawdy Izie przeraża mnie najbardziej. Jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Boję się jej reakcji i nie chcę jej martwić.
- Wiesz, że musimy to zrobić? – Adam ściska moją dłoń.
- Wiem. Niestety wiem. – Wzdycham. – Czyli od jutra zaczynamy.
- Tak, od jutra… Ale mam pomysł! – Ożywia się.
- Tak?
- Spędźmy dziś miły wieczór we dwoje. Bez rozmów o nowotworze, bez zastanawiania się o przyszłości, bez zmartwień. Tylko Ty i ja. Jak dawniej. – Pociera palcem o mój policzek. - Co Ty na to?
- Marzę o tym.
- Czyli postanowione! – Podnosi się z sofy. – Muszę teraz trochę popracować.
- Właśnie! A co z Twoją pracą? Macie przecież tyle zleceń! Nie chcę, żebyś ją zaniedbywał.
- Nie przejmuj się tym, Ala. Panuję nad wszystkim. Nie dokładaj sobie zmartwień.
- Ale…
- Alicja!- Urywa. - Idę teraz do gabinetu. Za dwie godziny jestem cały Twój.
- Brzmi kusząco. – Mruczę. – Zrobię coś dobrego na kolację.
- Świetnie! – Całuje mnie w usta. – Kocham Cię, mała. – Idzie w kierunku wyjścia.
- Adam! – Wołam go.
- Tak, skarbie? – Odwraca się do mnie.
- Podobasz mi się w tej koszuli. – Rzucam. Adaś posyła mi seksowny uśmiech z dołeczkiem i przechodzi do gabinetu.
Zostaję sama w salonie. Rozglądam się dookoła i uświadamiam sobie, że mieszkamy tu dopiero od kilku dni, a już tyle się wydarzyło. Opieram się plecami o kanapę i wspominam dzień, w którym wprowadziliśmy się tutaj. Byłam wtedy taka szczęśliwa. Miałam wszystko- wymarzony dom, wspaniałą pracę, ukochanego męża i… zdrowie. Aż trudno uwierzyć, że wszystko tak się pokomplikowało. Jednak czuję wewnętrzną siłę, która motywuje mnie do działania. Mam przecież powód do życia! Podnoszę się z sofy i podchodzę do regału z książkami. Wspinam się na palce, żeby sięgnąć książkę kucharską. Julia Child będzie idealna na ten wieczór. Ochoczo przechodzę do kuchni, włączam płytę Duffy i w dźwiękach piosenki Mercy zaczynam tworzyć kulinarne dzieło.